Weronika miała konkretny plan na swoje życie i konsekwentnie go realizowała. Szkoła, studia, hobby, praca, mąż, rodzina – organizowała się wokół swoich celów i podejmowała działania tak, by je osiągnąć. Kiedy przyszła pora na dzieci, wszystko układało się wzorcowo. Po trzech miesiącach starań zaszła w ciążę. Informację o tym przyjęła spokojnie, choć była nieco zaskoczona – wiele osób z jej otoczenia miało mniejsze lub większe problemy z płodnością, jej razem z mężem udało się niemal na początku tej drogi. Weronika nie potrafiła ukrywać swojego szczęścia przed bliskimi, już w pierwszych tygodniach miała wszystko zaplanowane: wystrój pokoju, model wózka, mebelki i wyprawkę.
Utracone ciąże
Los okazał się jednak okrutny. W 12 tygodniu ciąży poroniła. Lekarze stwierdzili, że powodem prawdopodobnie była wada płodu. Weronika nie potrafiła się z tym pogodzić. Długo nie mogła się pozbierać. Nie chciała się jednak poddawać.. W kolejną ciążę zaszła dopiero po roku. Niestety straciła ją już w 6 tygodniu. To wydarzenie zupełnie wytrąciło ją z równowagi. Zamknęła się w sobie i przez długi czas nie wracała myślami do starań o kolejną ciążę. Dwie kreski na teście pojawiły się dopiero po dwóch latach. Tym razem była to ciąża bliźniacza. Niestety jeden z płodów rozwijał się nieprawidłowo, został więc usunięty ok. 6 tygodnia ciąży. Drugi rozwijał się w ciąży pozamacicznej – to co najgorsze przyszło w 10 tygodniu. Dla Weroniki kolejna utrata była ogromnym ciosem. Podczas zabiegu usunięto jej fragment jajowodu, co – jak została poinformowana – mogło w przyszłości wpłynąć na jej płodność. Załamała się. Mimo, że tak bardzo pragnęła dziecka, nie chciała kolejnych bolesnych przeżyć. Gdy po pół roku ciężkiego załamania nerwowego udało jej się otrząsnąć z traumy, podjęli decyzję o dalszych staraniach. Tym razem jednak nie przynosiły one upragnionej ciąży.
Dalsze starania: indukcja owulacji
Wtedy postanowili odwiedzić specjalistyczną klinikę. Po przeprowadzeniu badań nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości w macicy i jajowodzie prawym, którego wcześniej nie operowano. U Andrzeja również nie stwierdzono żadnych zaburzeń – wyniki badania nasienia oraz przeprowadzonych badań genetycznych były prawidłowe. Lekarz zlecił Weronice panel badań immunologicznych, pierwszorazowych oraz genetycznych – wszystkie były w normie. Zastrzeżenie lekarza budził jedynie zbyt wysoki poziom prolaktyny. Wdrożony został więc plan wyrównania poziomu tego hormonu oraz stymulacja. Zgodnie z zaleceniami lekarza mieli podjąć starania naturalne, z tzw. wspomaganą indukcją owulacji.
Decyzja: in vitro z PGD
Niestety, w dalszym ciągu nie udało im się uzyskać ciąży. Weronika była już zmęczona. Każdy kolejny miesiąc starań, oczekiwania na wynik testu – nie miała już na to siły. Zdecydowali, że poddadzą się procedurze in vitro z diagnostyką preimplantacyjną. Ponieważ wcześniejsze utraty ciąż mogły być związane z czynnikiem genetycznym, chcieli przebadać zarodki, by ograniczyć ryzyko wad. Pomimo, że sam proces leczenia okazał się wcale nie tak łatwy i przyjemny, dziś zgodnie twierdzą, że była to najlepsza decyzja, jaką mogli podjąć. Udało się już za pierwszym razem! Ból, strach, wizyty w Klinice Leczenia Niepłodności – wszystko to odeszło w zapomnienie, a Weronika była najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Nauczona doświadczeniem z poprzednich ciąż, Weronika bardzo dbała o siebie i dziecko, chodziła do lekarza, stosowała się do zaleceń. Wszystko po to, by nie powtórzył się koszmar sprzed kilku lat. Tak bardzo nie chciała stracić tej ciąży. Jednak strach ma wielkie oczy – po 9 miesiącach Weronice i Andrzejowi urodziła się zdrowa i piękna córka. Już wtedy wiedzieli, że chcą, by mała Ola miała rodzeństwo. Jak mówią, na pewno za jakiś czas ponownie poproszą specjalistów o pomoc w spełnieniu tego marzenia
Lubię czytać takie historie, bo przywracają nadzieję, Wiem też z doświadczenia, że czarnowidztwo podczas ciąży nie popłaca, ale wiadomo, że łatwo jest powiedzieć „nie denerwuj się” niż zastosować. Oby więcej takich historii, jak ta powyżej.
Piękna historia! Dzieci to największe szczęście jakie może nas spotkać! Zwłaszcza wtedy gdy przez lata bezskutecznie się o nie staramy. Obecnie jestem szczęśliwą mamą dwóch najukochańszych córeczek na świecie! Ale nie zawsze wszystko wyglądało tak kolorowe. O dzieciach marzyłam już od liceum. Jednak wiadomo, najpierw studia później znalezienie dobrej pracy i kupno mieszkania. O dziecko zaczęliśmy starać się po 30-stce i niestety bez skutku. Postanowiliśmy więc skorzystać z usług specjalistów. Jedynym wyjściem okazało się w moim przypadku in vitro. Dopiero po trzecim IVF stał się cud, całą ciążę bliźniaczą przeszłam bez problemów. I po 9 miesiącach przywitałam na świecie moje dziewczynki! Pamiętajcie, żeby nigdy nie tracić nadziei i się nie poddawać! Życzę Wszystkim, aby tak jak ja mogli w końcu cieszyć się z upragnionego macierzyństwa!